Witam wszystkich serdecznie. Właśnie mam okazję przebywać w stolicy naszego pięknego kraju. Wczoraj niestety pogoda nie dopisała. No cóż, przynajmniej nie padało. Na pierwszy rzut leci słynna tęcza, której jakimś cudem dawno nie spalili.
Pałac kultury.
Poprosiłem by zapozowali. Zgodzili się.
Zdjęć z Warszawy mam MNÓSTWO. Mimo, że jestem tu tylko na trzy dni to dawno nie naklepałem tyle zdjęć. Coś czuję, że przez najbliższe pięć lat takich zdjęć będzie więcej.
Mimo trzydniowego pobytu, myślę, że nie skończy się na jednym wpisie. To wszystko na dzisiaj ode mnie, więcej fotek wkrótce.
Ci żołnierze, co tam stojom to ten po prawej to mój kuzyn, Jacek. Dobry, prosty chłopak z okolic Lubelszczyzny. Jacek zawsze lubił wypić, nie inaczej było raz przed pracom. Jacek był na urodzinach kolegi, wrócił do domu o trzeciej trzydzieści. Przespał dwie godzinki, na kacu-mordercy poszet pod pomnik. Pech chciał, że akurat tego dnia czekała go kontrola. Podhorąrzy J*********e (nie będę muwił) przyszet z alkomatem. Jacek zawsze był zaradny chop, to pie…olnął na ziemię i udawał, że ma atak padaczki. Niestety, zapomniał, że cierpi na osteoporoże. Wraz z teatralnym upadkiem złamał sobie kark i zmarł. Teraz pełni wartę na powązkach…