Dzisiaj opiszę trochę miasto w którym spędziłem 3 dni. Jest nią stolica Danii – Kopenhaga. Wcześniej zwiedziłem nieco za spokojne Malmo, które opisałem w tym wpisie.
Kopenhaga to zupełne przeciwieństwo Malmo. Te dwa miasta znajdują się w odległości 20 km od siebie i dzieli je jedynie cieśnina Sund. Miasto zdecydowanie jest bardziej żywe, alkohol sprzedawany jest „normalnie” w sklepie, a ludzie są jacyś bardziej wyluzowani.
Na pierwszy strzał zwiedziliśmy park, w którym mieściło się Państwowe Muzeum Sztuki.
A następnie Cytadelę, która była OK, ale chwilę potem rozpadało się i już nie było tak OK.
Co łączy Warszawę z Kopenhagą? Łatwe pytanie, a sugestia powyżej. Ze wszystkich najgorszych rzeczy jakie są w Kopenhadze zdecydowanie wygrywa Mała Syrenka. Jest naprawdę mała, goła i biedna. Zlokalizowana w jakimś absurdalnym miejscu i kręci się wokół niej masa turystów. O co tyle zamieszania? Polecam jednak zobaczyć tę w Warszawie. Niesmak pozostał do dzisiaj. Gdy ją zobaczyłem, pomyślałem, że jestem zażenowany tym miastem i jednak wolałbym już zostać w tym Malmo.
Na szczęście chwilę potem miasto zrekompensowało mi to nieporozumienie. Szybko zauważyłem, że Kopenhaga jest genialna. Ludzie są znacznie bardziej żywi niż w Szwecji, a miasto jest bardzo różnorodne. W zasadzie Kopenhaga okazała się dla mnie miastem idealnym. Nie za mała, ale też nie przesadnie duża, czysta, z genialną infrastrukturą rowerową i nietuzinkową architekturą. Istotny dla mnie jest fakt ograniczonej ilości aut w mieście, na które mam alergię (po życiu w Warszawie). Na szczęście jazda na dwóch kółkach po tym mieście jest przyjemnością, dlatego kopenhażanie już dawno przesiedli się na rower. Zdjęć mam tyle, że będę zmuszony podzielić je na kilka postów.
Najbardziej znane miejsce w tym mieście czyli „ten fajny porcik z domkami” znany oficjalniej jako Nyhavn.
Na zakończenie wpisu podsyłam kilka klasycznych streetów w moim wykonaniu. Część z targowiska staroci, które nie robiło wrażenia. Nic wielkiego dla mieszkańca kraju, w którym znajdował się jarmark Europa na Stadionie Dziesięciolecia.
I to tyle ode mnie na dzisiaj. Wkrótce więcej zdjęć z tego urokliwego zakątka.